poniedziałek, 24 października 2011

Rozdział czternasty

    Obudziłam się o świcie. Wraz z pierwszym natłokiem rzeczywistości, wróciło poczucie winy. Ze smutkiem spojrzałam na Michała, słodko śpiącego w niebieskiej pościeli. Cicho wysunęłam się z jego objęć. Delikatnie stawiając stopy wyszłam ze szpitalnej salki. Dopiero teraz dotarło do mnie, że przecież nie nocowałam w domu. Żadnego telefonu, nic. Nikt się o mnie nie martwi. Po chwili do mojego zaspanego umysłu dotarło, że przecież mama jest u babci. Ale tata ? Nie dzwonił, nie pisał. Może nawet nie chciał próbować ze mną rozmawiać, po tym czego świadkiem byłam wczoraj. Sięgnęłam po telefon ukryty w torbie. Wyłączony. Może jednak dzwonił ? Trochę nerwów mu nie zaszkodzi, w końcu wczoraj nieźle wyładowywał napięcie...
     Niespełna dziesięć minut czekałam na przystanku, po czym wsiadłam do autobusu. Chłodne powietrze przedzierało się przez moją ciepłą bluzę. Dłonie głębiej ukryłam w rękawach, a głowę oparłam o zaparowaną szybę. Trzeba było wrócić do domu i stawić czoła temu wszystkiemu.
     Wbiegłam na ganek, uciekając przed narastającym deszczem. Wyskoczyłam z przemokniętych trampek i w połowie drogi na górę, zatrzymałam się. W kuchni siedział tata, jakby nigdy nic czytając gazetę. Mimo wszystko zrobiło mi się przykro. Stanęłam w drzwiach i wykręcając końcówki włosów, czekałam aż coś powie.
     - Gdzie byłaś ? - zapytał, nawet nie podnosząc wzroku znad lektury. 
     - A czy ciebie to w ogóle obchodzi ? - spytałam z zaciśniętym gardłem.
     - Oczywiście, że mnie to obchodzi. Jesteś moją córką.
     - Ale ciebie już nie uważam za ojca. - syknęłam i pokonując po dwa schodki, pobiegłam do pokoju. Jego stoicki spokój doprowadzał mnie do szału. Tydzień, dwa wstecz i znów bylibyśmy szczęśliwą rodziną bez prawie żadnych problemów. Chyba nigdy nie zrozumiem jak to wszystko może się zmienić w tak krótkim czasie. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk silnika. Tata jechał do pracy. Tak po prostu bez słowa. Chyba gorzej nie mogło się w naszej rodzinie popsuć. Chociaż... Nie. Pewnie najgorsze jeszcze przede mną. No cóż, istnieje jednak jeden plus dnia dzisiejszego - wolne od szkoły. Ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę po nocy w szpitalu i ostatnich wydarzeniach to pójście do tego miejsca i spotkanie Krystiana. Spojrzałam na kalendarz wiszący na ścianie. Mama powinna niedługo wrócić. Ciekawe co zrobi z tym wszystkim , o ile w ogóle coś zrobi. Czy powinnam jej powiedzieć ? 
    Zadzwonił telefon.  Po kilkunastominutowej rozmowie z Michałem, wiedziałam że mam dla siebie cztery godziny, a potem znów wizyta u niego. I tym razem będę musiała spojrzeć mu w oczy.

2 komentarze:

  1. Ciekawa jestem jak Nika poradzi sobie z tą sprawą z Michałem i tatą :)
    Czekam na kolejne wpisy ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mi się podoba.
    przyciąga czytelnika z coraz to większą siłą i daje tyle emocji...
    po prostu świetne ; ***

    OdpowiedzUsuń