sobota, 30 lipca 2011

Rozdział szósty.

 Zbudził nas Damon, wskakując nam na brzuchy. Przeciągnęłam się leniwie, witając Michała pocałunkiem. Chyba rozpoczął się kolejny cudowny dzień. Była dopiero jedenasta, więc poleżeliśmy jeszcze chwilę. W przyjemnej ciszy słychać było tylko nasze równe oddechy. Po jakimś czasie zarządziłam wstanie. Z niechęcią wypuścił mnie z objęć. W samym t-shircie poszłam do kuchni, wynaleźć coś na śniadanie. Kiedy wychyliłam się do salonu, by go zawołać, już ubrany bawił się z kotem. Słysząc mój głos, zostawił go na dywanie i przyszedł do kuchni. Z szerokim uśmiechem wziął mnie w ramiona i obdarzył długim, czułym pocałunkiem. Ten dzień cudownie się rozpoczął. Przy śniadaniu omówiliśmy temat, który wczoraj nie dawał mi zasnąć. Na szczęście teraz, kiedy między nami jest to… to uczucie, powiedział, że do przyjazdu moich rodziców zamieszka tu ze mną. Dziś i jutro zrobimy sobie wolne od szkoły, dopiero w niedzielę wróci do siebie. Zapowiadało się wspaniale. Tak zresztą było. Resztę dnia spędziliśmy spacerując po mieście. Trzeba było korzystać z dobrej pogody. Mimo, że minęło dopiero trzy dni od rozstania z Krystianem, nie czułam się źle, mając tak szybko nowego chłopaka. Tak, myślę że Michał był moim chłopakiem. Nie należałam do tych, które potrzebują cogodzinnych wyznań i wielokrotnych zapewnień uczucia. Mi wystarczyło, że po prostu był. Był o bok mnie - to najważniejsze. Trzymając jego dłoń, czułam się szczęśliwa. Przechodnie uśmiechali się na nasz widok, widząc parę zakochanych nastolatków, jak sądzili – bez problemów. Nie miałam im tego za złe. Wieczorem poszliśmy do klubu potańczyć. Dziwne było, że nie spotkaliśmy żadnych moich ani jego znajomych. W sumie dobrze. Kiedy znów trzeba będzie iść do szkoły, będziemy co rano jechać prawie pół godziny tym samym autobusem. Uśmiechnęłam  się na tę myśl.
        Wróciliśmy do domu po dwudziestej drugiej. Mimo aktywnie spędzonego dnia, wcale nie byłam zmęczona. Śmiejąc się zjedliśmy kolację.  Noc za oknem była ciepła, spędziliśmy sporo czasu na balkonie patrząc w gwiazdy. Czułam się przy nim tak bardzo na swoim miejscu. Dziwne, ale przyjemne.
         Do drugiej w nocy oglądaliśmy filmy, całując się na nudnych momentach. Nie wiem czy podświadomie specjalnie wybraliśmy jakieś nieciekawe komedie. Tak więc do drugiej zajmowaliśmy się w większości sobą.
        Kilka następnych dni minęło nam w podobny sposób.  Michał pojechał do domu po kilka swoich rzeczy, uzyskał jako taką zgodę na nocowanie u mnie. Myślę, że to były najlepsze dni w moim życiu. Opowiedziałam Michałowi o dziwnych snach (pominęłam ten ostatni) i wytłumaczyłam skąd znałam jego imię. Nie wydawał się do końca przekonany, jednak pozostawił ten temat bez dłuższych komentarzy.
        W niedzielę wieczorem zebrał się i wrócił do domu. Odprowadziłam go na przystanek, czule żegnając. Jutro szkoła. Jestem w kompletnym nieładzie. Nie malowałam się w domu, dla niego byłam najlepsza właśnie taka – naturalna, w  rozciągniętej koszulce. I do tego ludzie. W szkole nie pojawiłam się od czasu zerwania. Pewnie myślą że bardzo mnie to dotknęło. Strata przyjaciółki i chłopaka jednocześnie. Zdaje się jakby to wszystko miało miejsce sto lat temu. A to przecież kilka dni. Ale cóż, jakoś będę musiała stawić temu czoła. Zobaczą, że jestem szczęśliwa i radze sobie bez tego dupka. I bez Klaudii też. Może nie będzie tak źle. Spakowałam torbę na jutro, nastawiłam budzik.
        Leżąc już w łóżku liczyłam godziny do porannego spotkania z Michałem. Niecałe jedenaście. Im szybciej zasnę, tym szybciej go zobaczę. Wzięłam kota na kolana. Musze się psychicznie przygotować na jutrzejsze spojrzenia tych wszystkich osób. Teraz, kiedy mam Jego, dam radę wszystkiemu.



                                 [ tym razem trochę krócej, ale tak wyszło. postaram się                                                   
                                    dodać jak najszybciej rozdział siódmy, ale nie wiem jak                        
                                           wyjdzie. życzę miłego czytania. - Caroline. ]

2 komentarze: