sobota, 3 września 2011

Rozdział dwunasty

    - Dlaczego on jest w szpitalu ? Co się stało ?
    - Szedł wczoraj późnym wieczorem do Ciebie. I nie doszedł. Stuknął go jakiś pijany kierowca. - powiedział chłodnym głosem Krystian. Czułam, że mnie o to obwinia. Nie powiedział tego wprost, ale ja wiedziałam. To przeze mnie. Gdybym nie była taka głupia, nie bała się spojrzeć prawdzie w oczy... Nic by się nie stało. Mój chłopak nie leżałby przeze mnie w szpitalu ! Nie wybaczę sobie, nie w...
    - Jesteśmy. - burknął. Wysiadłam i biegiem udałam się do recepcji. Zasypałam pielęgniarkę stosem pytań, potem długą chwilę musiałam przekonywać ją, że nie potrzebuję leków uspokajających. Kiedy mi się to udało, zjawił się Krystian. Po uważnym spojrzeniem pielęgniarki udaliśmy się do sali nr 14. Weszłam pierwsza. Wszystko we mnie krzyczało, kiedy zobaczyłam Michała, z ręką w gipsie, bandażem na głowie, całego poobijanego. Spał. Cichutko zbliżyłam się do niego i usiadłam na kraju łóżka. Krystian wciąż stał przy drzwiach, lecz po chwili namysłu wyszedł na zewnątrz, uznając chyba, że nie jest nam potrzebny. Chwyciłam dłoń Michała, przykładając ją sobie do policzka. Lekko uchylił powieki. Kiedy mnie dostrzegł, kąciki jego ust delikatnie podniosły się w górę.
   - Tak bardzo się martwiłem. - wyszeptał zachrypniętym głosem. Nie mogłam dłużej wytrzymać - pękłam, wylewając z siebie potoki łez.
   - Przepraszam. Nie płacz. - powiedział, a ja zaczęłam szlochać jeszcze bardziej. Był taki kochany, tymczasem ja...
   - Nie przepraszaj, nie masz za co. Musisz odpocząć. Śpij, porozmawiamy jak poczujesz się lepiej.
   - Teraz kiedy wiem, że nic ci nie jest, na pewno wszystko będzie dobrze. - szepnął. Szkoda, że w jakimś stopniu się mylił.
    Spędziłam w szpitalu resztę dnia, większość czasu patrząc na Michała i słuchając jego spokojnego oddechu. Około dwudziestej, przypomniałam sobie o tacie. Pewnie niedługo będzie w domu. Muszę go jakoś powiadomić. Sięgnęłam do kieszeni po telefon. Bateria rozładowana. Cicho wstałam z zamiarem wyjścia, kiedy za rękę przytrzymała mnie dłoń Michała.
   - Gdzie idziesz ? - zapytał.
   - Muszę skoczyć na chwilę do taty do pracy, bo rozładował mi się telefon. Skoczę też do domu się przebrać i jestem z powrotem. Śpij. - odpowiedziałam, pocałowałam go delikatnie, uważając na siniaki, po czym wyszłam. Krystian odjechał chwilę potem jak mnie tu dowiózł, do niego też musiałam zadzwonić.
    Po kilkudziesięciu minutach byłam wreszcie w domu. Wskoczyłam pod prysznic, przebrałam się, zrobiłam kilka kanapek. W połowie naładowany telefon i wszystko inne wrzuciłam do torby. Pomyślałam, że tata będzie mniej się martwił, kiedy sam mnie zobaczy, tak więc mimo naładowanego telefonu, wsiadłam w autobus, z zamiarem odwiedzenia go w pracy. Kilka przystanków przed celem zadzwoniłam do Krystiana.
   - Hej, nie przeszkadzam ?
   - Nie, jasne, że nie. - powiedział, choć czułam, że to nie do końca prawda.
   - Jak Michał ? - zapytał.
   - Chyba ok... Przynajmniej na to wygląda. Zaraz jadę do niego z powrotem. Słuchaj, wiem, to takie niezręczne i... Ale czy ty mu coś mówiłeś ? O nas ? Wiesz o co mi...
   - Tak, wiem. - przerwał. - Oczywiście, że nic mu nie mówiłem. W tym stanie miałem go jeszcze bardziej denerwować ? Sądzę, że w ogóle nie powinien o tym wiedzieć, ale to już jest chyba twój wybór, czyż nie ? My nie jesteśmy zbyt związani.
   - Teraz nie, ale niedługo... Na pewno mu powiem. Inaczej nie będę potrafiła dalej z nim być.
   - Rób jak uważasz. Muszę kończyć, siema. - powiedział i się rozłączył. Akurat dojechałam na swój przystanek. Z autobusu wysiadłam prosto w noc. Kilkaset metrów dalej, mieścił się budynek firmy, w której pracował tata. Był chyba jakimś doradcą, kimś w rodzaju prawej ręki prezesa. Miał nawet własną sekretarkę. Pod względem pracy, byłam z niego dumna, zawsze był taki odpowiedzialny i sumienny.
   Weszłam do środka przez duże, szklane drzwi. Z uśmiechem przywitałam znajomą taty, która kiedyś z mężem przyszli do nas na obiad. Wsiadłam do windy, wcisnęłam przycisk szóstego piętra. Tam właśnie było biuro taty. Chwilę potem stałam przed drzwiami, lecz zawahałam się z wejściem. To niby mój tata... Ale przecież ktoś może u niego być. Jakiś klient albo coś... I chyba miałam rację, bo usłyszałam stłumiony kobiecy głos. Tak więc zapukałam i od razu otworzyłam drzwi. Zaczęłam dukać nieśmiałe 'dobry wieczór', kiedy słowa zamarły mi na ustach. Przede mną rozciągało się duże pomieszczenie, pełne drogich mebli, z kilkoma skórzanymi fotelami i dużymi oknami. Na środku stało biurko. A na tym biurku siedziała pół naga sekretarka, nad którą pochylał się mój ojciec.

1 komentarz: